Pierniki

Święta bez pierników to dla mnie niemożliwe.
Rytuałem wyrabiania ciasta, przeczekania kilku tygodni i późniejszego ich dekorowania zaraziła mnie ciocia bardzo dawno temu.

W tym roku zostały upieczone troszkę wcześniej bo czeka mnie kilka
 spotkań przedświątecznych ze znajomymi.
 W niedziele, gdy tylko poczułam się  lepiej wpadłam w wir pieczenia, a gdy zabrakło mi metalowych pudelek (dla niewtajemniczonych-pierniki trzymane w szczelnie zamkniętych metalowych pudelkach na dłużej zostaną miękkie) szybka wycieczka do sklepu na I.
Dobrze, ze sklep znam jak własną kieszeń i bo szybkim maratonie po 40 minutach byłam w domu!
W przepychaniu się miedzy dzikimi tłumami złapałam to co było mi potrzebne do szczęścia
no i jeszcze po drodze maly nieplanowany zakup w postaci choinki;) 

Nie ukrywam, ze była to moja najkrótsza wizyta w tym sklepie bez zbędnych ochów i achów do niepotrzebnych rzeczy, które później okazuje się zbędne w naszym domu... 



 Teraz zostaje jeszcze udekorowanie pierniczków, kilaka przedwiecznych spotkań, kupienie kilku prezentów i odliczanie dni do wyjazdu w Polskie góry !

 No tak...jeszcze wykurować po drodze...zaszywam się na kanapie z ciepłą herbatka.
Milego tygodnia!


4 komentarze:

  1. pamiętam takie pierniki mojej mamy, które nawet przez rok nie zmiękły ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super pierniczki slina cieknie :) dzieki nim poczulam juz ducha tych zblizajacych sie swiat :)

    OdpowiedzUsuń