Nareszcie!

Dlugo czekalam na cieply i sloneczny dzien, gdy bede mogla spokojnie
 usiasc na balkonie, z ksiazka i kawa!
 Ubiegly tydzien pochmurny i zimny raczej skłaniał mnie do zaszycia sie na kanapie
 pod ciepłym kocem. 

Na balkonie wszystko powoli rusza ku gorze. 
Mam nadzieje, ze juz tak zostanie! 



 Mimo pogodnego poranku na balkonie, z nastrojem u mnie na bakier:/ 
Ostatni dzien marca przypomina mi o tym, ze za kilka dni moje urodziny.
Od chwili zamieszkania we Francji nie lubię tego dnia.
Co roku powtarzają sie te same życzenia dotyczące mojej kariery, mojej przyszlosci...
a ja uświadamiam sobie jak bardzo stoje w jednym miejscu i jedyne co ulega zmianie to wiek.
Myślę, ze dziewczyny mieszkajace we Francji i odwiedzające moj blog doskonale
 wiedza o czym mowie...

***
Zatem uciekam na balkon, nie bede wiecej publicznie marudzic. 
Mam nadzieje, ze nastrój wroci do formy. 
Milego tygodnia!
 


DIY: Polka dla cierpliwych

Już kilka razy taka polka wpadła mi w oko.
 A to na witrynie, a to na blogach, ale jakoś popadła w zapomnienie. 
Az do tej zimnej i pochmurnej niedzieli, kiedy to przeglądając moje ulubione wnętrzarskie blogi wpadła mi w oko polka string.
Juz snułam plany co do niej.Juz ja widzę w sypialni. Juz planuje założenie kolejnej skarbonki. 
Pokazuje M.inspiracje, a on, ze może taka ze sznurka (bo akurat sie tez gdzieś przewinęła).
No idealna! 
I szperam na nowo! O prosta i to w dodatku kilka euro wyjdzie! Funita tu zachwala, ze szybko, łatwo i tanio. Decyzja zapadła. Szybka wycieczka do Leroy po deseczki i sznurek. 

I tu juz ta kolorowa historia się kończy.
 Deseczki dębowe, z naszej wiertarki az syczy przy probie wywiercenia 8 dziur, ale są.
Teraz tylko naciągniecie sznurka, koralików, kilka supełków i cudo zawiśnie ostatecznie w salonie. No i od tego momentu radze wrócić do początku.I tu proponuje 2 opcje: 

1. Zastanowić sie krok po kroku jak zawiązać supelki, by pozniej latwo nam sie polke poziomowalo. 
2. Wyciągnąć M. chłodne piwko z lodówki, a dla siebie dobra butelkę wina.


Chyba się domyślacie, ze u nas padło na ta druga ...
Co na  blogu u Funity zareklamowane jako szybkie wcale takie nie jest.
 Od wywiercenia pierwszej dziurki do finalnego zawieszenia na ścianie minelo ładnych parę godzin...

Ale jest. I zachwycać się nią będe. Teraz juz wiem jak wszytko krok po kroku zrobić by nie rozwiązywać po kilkanaście razy tego samego węzła.
Koniec, końców zawisła w salonie. Na ścianie z biurkiem, tv i regalem przyda się kropla drewna, która ożywi czerń i biel. Juz od jakiegoś czasu główkowałam, 
co tam umieścić, bu troszkę to miejsce ożywić.
et voila 
sprawczyni niedzielnego zamieszania


Do wykonania powyższej poleczki niezbędne będą:
*2 lub wiecej deski, płyty, sklejki  
*Sznur (na 2 deski ok 5 metrów, grubszym łatwiej bedzie nam wyregulować polki do poziomu) 
*Kilka drewniannych korali 
*2 haki do przymocowania na ścianie

Zaczynamy od wywiercenia po 4 otworów w każdej z desek. Następnie przewlekamy przez otwory sznurek, zaczynając od górnej polki.
Na sznurku, pod deska, bliżej ściany zawiązujemy supeł. 
Nastepnie ten sam sznurek przewlekamy przez haczyk, który mamy w ścianie
 i dalej ten sam sznurek przewlekamy do dziurek zewnętrznych.
 Powtarzamy to samo z druga strona naszej deski. W tym momencie przyda nam sie już druga para rak i dużo cierpliwości oraz poziomica.
 Proponuje nie zawiązywać zbyt mocno wezlow, bo zanim nasza polka zawiśnie prosto trzeba bedzie kilka razy je zawiązywać i rozwiązywać.
 via
Po wyregulowaniu górnej polki, w taki sam sposób montujemy druga. 
Najlepiej tak jak w górnej polce, zawiązać węzły na sznurku bliżej ściany i regulować wypoziomowanie tymi z przodu. 








Chyba zwiększę odległość miedzy polkami, co troszkę wydłuży mój regalik, stad te jeszcze kłębki sznurka z boków. Przypuszczam, ze to co obecnie na polce zbyt długo tam nie postoi.
Kwiaty z balkonu musiałam przenieść do mieszkania, bo bałam sie, ze przy tym ochłodzeniu zmarzną. Mam nadzieje, ze juz ocieplenie sie zbliza!

***

Milego tygodnia!










Sintra

Ostatni dzień naszego pobytu w Portugalii postanowiliśmy spędzić poza Lizbona.
Niestety chmury, które tak pięknie prezentowały się dzień wczesniej na jednym z tarasów widokowych nie przyniosły dobrych wiadomości. 
Pochmurno i mglisto.
 Początkowo przez myśl przebiegło mi by w ten dzień zaszyć się w jednym z lizbońskich muzeów, jednak motto "Zobaczyć cały świat, a nie widzieć Sintry, to nic nie zobaczyć" było mocniejsze.
 Mieliśmy wynająć samochód, jednak gdy okazało sie, ze podróż pociągiem zajmuje nieco ponad godzinę i można kupić całodniowy bilet na pociągi i autobusy, którym można poruszać się w okolicy Lizbońskich miasteczek, zrezygnowaliśmy. 

 Sintra to niesamowite miejsce. Przekonaliśmy się już po wyjściu z dworca.
 Miasteczko okryte było mglą co dodawało uroku, ale tez nie pozwoliło na całkowite jego okrycie. Patrząc teraz na zdjęcia w internecie w słoneczny dzień, wiem, ze jeszcze muszę tam wrócić!
Sintrę otaczają liczne wzgórza porośnięte bujnymi lasami, przez panujący tam mikroklimat. 
Znajdujące się tam budynki, które często przypominają małe zamki zapierają dech.
     
W niewielkiej odległości od siebie można zwiedzić  pałace i ruiny zamku, ale my tego dnia udaliśmy się tylko do 2 z nich.
 Znajdujący się najwyżej Palacio de Pena, który swoim ksztaltem i kolorami przypomina mi zamki z bajek z dziecinstwa. Szkoda, ze mgla byla tak gesta, ze nie moglismy zobaczyc go w calej okazalosci, a panorama to byla jedna wielka szara sciana... 







 Kolejnym punktem byl Parque de Moserrate z egzotyczna roslinnoscia i jego orientalny palac, duzo mniejszy niz Pena, pieknie odrestaurowany, bardzo nam sie tu podobalo. 
Ogrody to przeniesienie w zupelnie inna czesc swiata. Troche tak azjatycjko.









Na koniec szybka slodka przkaska i zmeczeni udalismy sie na Cabo de Roca.

Cabo de Roca to najdalej na zachód wysunięty punkt stalego ladu Europy.




Wialo, oj wialo! Ale uparlam sie, ze musze postawic tutaj swoja stope. A ja sie upre to koniec. 
Zadne huragany, deszcze i inne niesprzyjajace warunki pogodowe mi nie przeszkodza. 
Bo skad mam niby wiedziec kiedy znow tu dotre? 
Sentyentalnie przenioslam sie troszke w rejon Szkocji. 
Kolejnym autobusem udalismy sie do nadmorskiego kurortu Cascais, ale tam zastal nas juz wieczor i tylko rzucilismy okiem na plaze i zaszylismy sie w jednej z kanjpek na pysznej, pozegnalej kolacji. 
Z tamtad pociag i ostatni wieczorny spacer po Lizbonie.  

***

Mimo niesprzyjajacych warunkow pogodowych Portugalia nas urzekla i na pewno jeszcze wrocimy. 
Tegoroczne letnie wakacje juz zaplanowane w innym kierunku, 
ale chetnie w najblizszym czasie spedzilabym tu wiecej czasu. 




Poniedzialkowe porzadki na balkonie

Nie wierzyłam w to, ze dziś będę chodziła po wczorajszej wyprawie rowerowej, a tu niespodzianka;) 
Nawet zdobyłam siły na poranne wyjście na rolki!
Piękna pogoda zmobilizowała mnie do porządków na balkonie, wyrzucenie straszących suchych roślin, pomalowałam kilka doniczek, które straszyły swoim wyglądem i już nie mogę sie doczekać wyprawy do sklepu ogrodniczego po kwiaty. Choć chyba za wcześnie jeszcze? Tymianek szaleje, pietruszka i szczypiorek powoli pną sie ku gorze, wiec nie taki straszny ze mnie ogrodnik:)!
Poki co zaspokoję się wychodzącymi szafirkami,  hiacyntami i krokusami. 
Postaram sie powstrzymać jeszcze przed zakupem kwiatów kilka tygodni.
 Zaczęłam szukać inspiracji w internecie z regalami na balkonie. Mozna znalezc cudne perelki. Szkoda, ze mój balkon mały , a slonce dociera dopiero po poludniu. 
Zawsze to jednak balkon i mozna zjesc na nim kolacje czy wypic popołudniową kawę.
Mam nadzieje, ze uda mi sie stworzyć w tym roku jakiś mały raj na moim balkonie!



Lizbona

Stolica Portugalii od dawna chodziła mi po głowie. 
Urlop, zbliżające się urodziny M. i bilety w rozsądnej cenie pozwoliły
 to marzeniew końcu zrealizować!

 Lizbona położona jest na kilku wzniesieniach (dobre buty i kondycja niezbędne!),
 z ktorych można podziwiać widoki na czerwone dachy budynków, ich kolorowe fasady
i rzekę Tag, która wpływa do Oceanu.
W 2 dni przemierzyliśmy miasto wzdłuż i wrzesz. Nie ukrywam, ze najbardziej zauroczyły
widoki na miasto z licznych tarasików i  punktów widokowych, wąskie uliczki, małe sklepiki,
 pyszne ryby i wino, przejażdżki tramwajami i windami, gdy brakowało sil
 i przesiadywanie wieczorami w knajpkach na porto.
 Portugalczycy bardzo życzliwi i bez problemu dogadamy się wszędzie w języku angielskim.
Pogoda płatała na małe figle, ale mimo to Portugalia nas urzekła i na pewno jeszcze tam
wrócimy na dłużej.


MUDE -Musem designu.Miejsce obowiązkowe dla wszystkich, ktorych interesuje ta dziedzina. Na drugim pietrze wystawa portugalskich młodych twórców.  Polecam!


Klasztor Hieronimow

Lizbonski Golden Gate i dowód na to, ze po burzy zawsze przychodzi słońce;)
Slynna winda de Santa Justa Pana Eiffla. (w rzeczywistości jest prosta;))
Popołudniowe rozrywki portugalskich emerytow
Cala winda nasza!









A tu mala namiastka tego co nas czekało ostatniego dnia.
Bylo deszczowo, ale i bardzo tajemniczo. Udaliśmy sie do Sintry i na Cabo de Roca, ale o tym już w następnym razem.W Paryzu tymczasem prawdziwa wiosna i sezon rowerowy w pełni. Po dzisiejszych ponad 40 km czuje, ze jutro beda problemy z chodzeniem. Mam nadzieje, ze juz tak zostanie i będziemy wyjezdzac coraz czesciej na rowerowe eskapady wokol Paryza.

***
Slonecznego tygodnia!