Stolek...

Moja akcja taboret zaczęła się od zauroczenia pieńkami. O ile ze zorganizowaniem pnia nie byłoby większego problemy, to już z jego suszeniem byłby ogromny.
 Dlatego pomysł "pień" musiał przerodzić się coś innego...akcje przyspieszyła akcja zmiany miejsc grzejników i małego przemeblowania w sypialni. Nie miałam na czym postawić lampki nocnej wiec rozpoczęłam akcje szukania krzeseł...chciałam coś prostego, drewnianego i surowego...
Znalazłam piękne cuda, ale ceny powalające jak za kawałek surowego drewna...

Będę w Polsce kiedyś samochodem to z pewnością zmajstruje coś docelowego ;)

Przeglądając rożne inspiracje natknęłam się na "projekt stołek".
Oj bardzo mi się podobają...


 
Ciągle do nich wzdycham... pamiętam takie stołki z dzieciństwa...
 
Tymczasem mój taboret, zadomowił się w salonie...M. krzyczy, ze pomalować trzeba, 
a ja się buntuje...
Zdjęcia przed jak zwykle nie zrobiłam.
 Byl cały w farbie i z dziwnym kolorem lakieru...
 

W czwartek ruszamy na podbój Bretanii!
 Mam nadzieje, ze sztormy się uspokoją!

Milego tygodnia!

Wycieczkowo- Royaumont

Nie nadążam ostatnimi czasy za pogoda...obudziła mnie poranna ulewa wiec już przy śniadaniu snułam plan, ze dzisiejszy dzień spędzę z książka w łóżku...po godzinie leżakowania do pokoju zaczęło dobijać się słonce...tak być nie możne...
słodkie lenistwo zostawiam na szare zimne, zimowe dni:)
Zawsze mam przygotowana listę miejsc, które są niedaleko, w sam raz na niedzielna
 popołudniowa wycieczkę...
Padlo na Royaumont z dawnym klasztorem cystersów.
 Z zewnątrz nie wygląda zbyt okazale, duza cześć w remoncie, ale cale podwórze (?)  robi wrażenie.
Poza tym, w sezonie odbywa się tam dużo wydarzeń kulturalno-artystycznych, a w 4 niedziele miesiąca koncerty. Alez się nam cieplutko na sercu zrobiło, kiedy to okzalo się, ze koncertować będzie Polak:)! Karol Mossowski, młody chłopak, grający na organach, student w Paryżu, mega pozytywny, z przeogromna pasja i energia. Bardzo nam się podobało!











Z pianiem do czynienia miałam, ale te wszystkie pedały, przyciski i inne bajery wydaja mi się nie do ogarnięcia... Karol chętnie tłumaczył i pokazywał nam rożne sztuczki i triki dźwiękowe.Podziwiam, a takiej pasji zazdroszczę.
 Bilo od niego niesamowite szczęście, ze te organy mógł mieć na chwile dla siebie!

Timeless

Poniższe wnętrze jest przepiękne...
Tak się zastanawiam, co ja bym zmieniała i z czym bym majstrowała, gdyby to nagle natrafiła się okazja by tam zamieszkać...
W salonie podoba mi się wszystko... A połączenie drewna z czernią i bielą to moi ulubieńce .

 Moze wymieniłabym kanapę na coś bardziej wygodnego, materiałowego i miękkiego...
a w kuchni blat, bo marmur to nie mój faworyt... 
Pięknie tu! 

Ja tym czasem składam zamówienie do Świętego Mikołaja...  

Po wyszlifowaniu paleciaka (ręcznie), witrynki (recznie) i mojego taboretu 
(a jakżeby inaczej, ręcznie)
Nie będę powtarzała, ze już nic nie zrobię w mieszkaniu, ze już nic nie kupie, 
a tym bardziej taboretu za kilka euro, tylko po to by spędzić przy jego szlifowaniu 2 dni.
 Ze strachu nie patrze ile kosztuje nowiutki w sklepie,
 skoro już zdarłam wszystkie plamy i cały lakier... 
 
choćbym miała ja tknąć raz w roku, kochany Mikołaju szlifierkę poproszę...


Obsesja...

Od pewnego czasu limituje czas przeznaczony na przeglądanie blogów wnętrzarskich...
Od kiedy pamiętam wnętrza mnie fascynowały, a mój pierwszy katalog Ikea przywieziony przez tatę gdy chyba miałam 8 lat do dziś krząta się po domu (!). Pamiętam jak marzyłam o moim pokoiku na strychu i który pieczołowicie planowałam...
W pewnym okresie chciałam pójść do szkoły, związanej z wnętrzarstwem...ale moja edukacje powędrowała w zupełnie innym kierunku, a miłość do wnetrz pozostała.

***
No tak skoro to taka moja wielka pasja i obsesja, powinna się jej poświecić bezgranicznie,
 a ja tymczasem ograniczam czas przeznaczony na przyjemności...
To tylko tymczasowo, bo mnóstwo innych rzeczy pilniejszych do zrobienia.
Obiecywalam sobie, ze po zakupie dywanu już nie tykam się niczego  
Tymczasem wykorzystałam tez mój urlop na małe zmiany  ;)
W kuchni zagościł nowy regal, wtorkowa wymiana grzejników, zmotywowała mnie do małego przemeblowania w sypialni, przewietrzenia szaf, szafeczek i regałów, ksizaki w końcu zostały uporządkowane według kolorów, a w rakach pojawiły się nowe zdjęcia...





W tajemnicy zdradzę, ze znalazłam taborecik fajny...
Za grosze, do przeszlifowania i pomalowania
... i do odbioru dziś wieczorem...  
 :)
Milego dnia!

Wycieczkowo-Barbizon

Sobota niestety okazała się taka jak zaplanowałam... miałam za to czas na odpoczynek, słodkie leniuchowanie, obejrzenie dobrego filmu (Imagine-polecam!) 
i upiekłam pyszne, marchewkowe babeczki.

W niedziele z samego rana pojechaliśmy do miasteczka niedaleko Fontainebleau - Barbizon.
Male, malownicze miasteczko z mnóstwem małych galerii, domkiem Milleta było oaza dla artystów głownie w latach 1830-1860. W niedzielny poranek przechadza się sporo  Paryżan, którzy pewnie polują na coś pięknego w jednym z atelier lub spotykają się na obiad w jednej z uroczych knajpek.






Po malej przechadzce po miasteczku, zajrzeniu do kilku galerii, nie omijając sklepików z bibelotami i art dekoracyjnymi :) udaliśmy się na spacer do lasu Fontainebleau.

Kiedyś byliśmy w słynnym zamku Fontainebleau, ale las wtedy ominęliśmy... 
Zaluje troszkę, ze nie wzięliśmy rowerów, ale wiem, ze na pewno jeszcze tu wrócimy.
Byłam przekonana, ze poza płaskim ciągnącym się w nieskończoność lasem nie ma nic ciekawego a tu proszę niespodzianka!
Pagórki i mnóstwo piaskowych, ogromnych głazów, troszkę takie nasze góry stołowe.

Oj bardzo nam się podobało!
Dla niezmechanizowanych osób z Paryża mam dobra informacje - z gare du Lyon można dojechać w sam środek lasu w ok. jednej godzinki!  



Po leśnym spacerku pojechaliśmy jeszcze do oddalonego o kilka km zamku Courances.
Jest to prywatny zamek udostępniany w weekendy dla zwiedzających. W samym zamku udostępnionych do zwiedzania  jest zaledwie kilka pomieszczeń, 
ale warto pospacerować po pięknym ogrodzie.




Na koniec nie można ominąć Salon du Thé! Miejsce ma niesamowity urok,
 a i gorąca czekolada na koniec dnia była pyszna.

Cudnie...

Przecudne wnętrze, które wypatrzyłam u Home Marit
Patrząc na to wnętrze, moja lista must have zdecydowanie się wydłuża!
Inspiracje w sam raz na nadchodzący weekend. 
Proste, stonowane wnętrza, taki lubię najbardziej!

I te detale.... 

Cudne wieszaku Mutto, krzesła, w ktorych jestem zakochana, drzewko oliwkowe, do którego się przymierzam, ale chyba nie zbyt długo by u mnie nie zagościło...






zdjecia via
 Regal z Woody by Hay z ostatniego zdjęcia skradł moje serce!
Chętnie taki przygarnę!

Weekend zapowiada się równie intensywnie jak cały tydzień.
Kolacja ze znajomymi, a w niedziele, mala wycieczka!
Milego dnia!

Kuchennie

Próbowałam odszukać zdjęcia naszej kuchni z ponad 2 lat...ale nici z tego...w sumie to nie byłoby się czym się chwalić...Na początku wogole nie przywiązywaliśmy uwago do tego jak mieszkamy, bo do końca nie byliśmy pewni jak długo tu zagościmy. Z czasem jednak już miałam dosyć tej tymczasowej kuchni, która składała się z zlewu, lodówki, dwóch regałów, podręcznego stołu i dwóch elektrycznych palników.

Patrząc w przyszłość, raczej zbyt długo nie zostaniemy w naszym wynajmowanym gniazdku, wiec nie chcieliśmy inwestować w nie nasze mieszkanko.Dlatego zdecydowaliśmy sie na zakup tylko kilku szafek i niezbadanych rzeczy. Uwielbiam kuchnie bez szafek wiszących... niezbyt praktyczne w małych kuchniach, gdzie trzeba sie nagimnastykować, by pochować to i owo...
Moja wymarzona kuchnia na pewno będzie biała, z drewnianym blatem i prostymi frontami, z cegłą, oknem nad zlewozmywakiem,bez wiszących szafek, witrynka wypchana piękna biała porcelana 
 i dużym,drewnianym, surowym stołem.

Z mojej tymczasowej i tak bardzo się ciesze ;)




...