WonderLight!

Tuż obok krzeseł i stołów (szczególnie, surowych, dużych i drewnianych) moją największą miłością są LAMPY.Jakiś czas temu stworzyłam własnymi rękoma moją pierwszą à la moooi,
póki co służy mi jako lampion i tworzy fajną pajęczynkę na suficie. Kolejnymi lampami, które mnie zachwyciły i są póki co jednym z moim top1 są lampy Tom Dixon - Beat Lights.
Cudeńka!Wygloądają nowocześnie i lekko mimo iż stworzone z ręcznie kutego mosiądzu. Najbardziej podobają mi się czarne ze złotym środkiem. W ofercie można znaleźć również białe oraz z modnym kolorem mosiądzu w środku. Póki co mogę tylko o nich pomarzyć, bo ani w moim mieszkaniu nie ma dla nich miejsca, ani jeszcze zasoby portfelowe nie te... marzenie trzeba mieć! 
 
Cudnie wyglądają w kuchni nad stołem czy też wyspą kuchenną, barkiem w salonie...Idealnie pasują do wnętrz w stylu skandynawskim, ale i nie tylko! 


Zdjęcia pochodzą ze stron Tom Dixon  i THE GOODS design





                                                                                                                                                                                                                                                                                             

Dla wszystkich, które lampy są nieosiągalnym marzeniem jest i oczywiście kreatywne i niedrogie rozwiązanie! Pomysł wypatrzyłam na tym blogu i od razu wzięłabym się za realizację, ale niestety w moim małym M lampa nie będzie taka efektowna...ale w bardzo dalekich odległych panach mam nadzieje, że będzie wisiała w kuchni. Ba! Nawet kilka takich, bo wtedy chyba wyglądają najbardziej efektownie! 


Zarówno zdjęcia jak i przepis na DIY tu

A oto przepis na Beat Light w cenie do 100 zł:
  • Miska z Ikea z serii ANGENÄM
  • Kabel do lampy
  • Żarówka
  • Coś do wycięcia dziury ( tu najlepiej o pomoc zgłosić się do swojej drugiej połówki lub sąsiada;)  
 Po zgromadzeniu wszystkich niezbędnych przyrządów przystępujemy do działania!Niestety doświadczenie jeszcze przy tworzeniu takiego modelu jeszcze brak, ale wydaje mi się, że największą trudność może sprawić wycięcie dziury i przytwierdzenie całości do sieci elektrycznej...a później już zostaje słodkie rozkoszowanie się lampką wina przy takim świetle! Et voilà!

Bialo wszędzie!

I w Paryżu mamy piękną, zimową aurę!!! Dwa tygodnie urlopu w Polsce, codziennie wypatrywałam śniegu i spoglądałam na narty, których niestety nie użyłam ani razu...Już byłam przekonana, że w tym sezonie białego puchu nie ujrzę, a tu w sobotę rano spoglądam przez okno... i proszę ! W naszym małym ogródku za oknem biało! Od czasu mojej emigracji do Francji, śniegu naprawdę na lekarstwo! Dla mnie dziewczyny z gór ;) zima bez śniegu, to zima stracona:)
Co prawda wprowadza to paraliż w okolicach Paryża, samochody bez opon zimowych, kierowcy nie przystosowani do jazdy w takich warunkach, komunikacja miejska już przy 2 cm śniegu szwankuje, ale są też i pozytywne tego strony! W sobotę wybrałam się na zakupy, przerażona tym, że aktualnie trwają przeceny, plus do tego sobota spodziewałam się tłumów. Jakież było moje zaskoczenie, gdy po przekroczeniu progu kilku sklepów, okazało się, że wszystkie towary pięknie poukładane, ekspedientki bardzo przychylne w pomocy szukaniu rozmiarów, bo takie pustki wszędzie! Dopiero późnym popołudniem w sklepach zaroiło się od tłumów szukających okazji...ale ja w tym momencie już wracałam z tym co do szczęścia było mi niezbędne, a reszta weekendu minęła na słodkim lenistwie, gotowaniu i spacerze!