Wulkan Rinjani / Indonezja part 2



Trzy dniowy trekking na wulkan Rinjani nie do konca byl przewidziany w planie naszej wyprawy, ale kto nie lubi niespodzianek? Pozatym jak wspominalam, mielismy tylko "naszkicowany" nasz plan i moglismy sobie pozwolic na male odskoki. 
Bedac w porcie, z ktorego planowalismy wyplynac na wyspy Gili, z kazdej strony ktos do Nas podchodzil i chcial sprzedac doslownie kazda z mozliwych wycieczek. 
Z ciekawosci zapytalam ilez taka 3 dniowa imprea moze kosztowac 
i juz nie bylo mozliwosci ucieczki.
Orientacyjne ceny oczywiscie mialam spisane ( bez tego w Indonezji ani rusz), ale bylo to nie mala suma, dlatego tez zastanawialismy sie czy mozemy sobie pozwolic na taki wydatek juz na początku naszej podroży. Po dluuugich negocjacjach zdecydowalismy sie na skromna opcje 3 dniowego trekkingu. Z kazdej strony trąbią, ze mozliwosc wejscia na ta gore jest tylko z przewodnikiem i tragazami, jednak dla tych, ktorzy maja sile nosic ze soba plecak z calym ekwipunkiem namawiam do wyszukania informacji na roznych blogach podrozniczych i podjecia tego wyzwania. 
My niestety nie mielisy ani spiworow, ani namiotow, wiec byla to dla nas jedyna opcja.


Piewszy dzien to zapoznanie sie z tym co nas tak naprawde czeka. 
Maszerujemy przez kilka godzin przez las tropikalny, a po 5 minutach spokojnie mozna 
wykrecac nasze ubrania. Po kilku godzinach mozna zaczac podziwiac widoki, 
wychodzimy z lasu i zaczynaja sie piekne widoki. 
Po 7 godzinach marszu dotarlismy do naszgo pierwszego noclegu tuz przed kraterem wulkanu. 
Widoki przepiekne! 
W oddali Bali, piekna sawanna i morze dookola. 

 Drugi dzien, wedlug zapowiadan naszego przewodnika mial byc tym najlagodniejszym. 
Nie byl wyjatkowo ciezki na kogos, kto z gorami mial sporo do czynienia, 
kilkoro uczestnikow z naszj grupy wrocilo do punktu wyjscia. 
Po kikunastu minutach dotarlismy do tzw.rimu i ukazalo sie piekne jezioro Segara Anak i niewielki stozek wulkaniczny Gunung Baru w tle. 
 Pozniej czekalo nas strome zejscie w dol, do krateru, dla odwaznych lodowata kąpiel w jeziorze,
 a dla tych mniej w cieplych zrodlach.

Trzeci dzien trekkkingu zaczal sie o 3 w nocy i wchodzilismy po zwirku przez kolejne 3 godziny by podziwia piekny wschod slonca.Nie bylo latwo, ale ogromna radosc gdy w koncu dotarlismy na 3726m.To chyba najwiekszy szczyt, na jakis udalo mi sie wdrapac. 
Bylam dumna z siebie;) 
Na ostatnim zdjeciu widac szczyt, na kory wchodziliśmy w nocy. 
Pozniej jeszcze dobrych kilka godzin schodzenia w dol i moglismy odpoczywac na plazy. 






14 komentarzy:

  1. O kurka...fantastyczna przygoda...wrażenia pewnie niezapomniane....zazdraszczam ech zazdraszczam. Buziaki i dobrego dnia ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu ten trekking dlugo bede jeszcze pewnie wspominac:)

      Usuń
  2. Niesamowite miejsce i piękne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszczę strasznie tego trekkingu i zdobycia szczytu :) mój rekord to jak na razie Rysy..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz sobie zazdroszcze:) podczas trekkingu wcale tak nie mowilam ;) Rysy tez przepiekne!! Pozdrawiam!

      Usuń
  4. wspaniała podróż, a widoki niesamowite! ps. ja też troszkę zazdroszczę ;p
    pozdrowienia ślę serdecznie :))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow!! Ale widoki!! Na fotkach robią wrażenie, a co dopiero na żywo!! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy jeszcze nie byłam w tak egzotycznej podróży, ale patrząc na Twoje zdjęcia widzę, że warto. Zupełnie inny świat i piękne sfotografowany.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na konkurs ;), który zaczyna się już jutro :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękne zdjęcia!:)niesamowita podróż:)
    ściskam

    OdpowiedzUsuń
  8. Fascynujące miejsce. Oglądając fotografie marzę żeby się tam przenieść:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Krajobrazy ze zdjęć po prostu zapierają dech w piersi:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Co za wyprawa! Gratuluej wejsca na szczyt. Cudne foty)

    OdpowiedzUsuń
  11. Coś niesamowitego! Genialne miejsca! <3

    OdpowiedzUsuń